Pewnie jak każda ciężarna
szukałam opinii w internecie o porodach w szpitalu przy ul. Polnej. W
internecie większość opinii jest negatywnych - bo jak było dobrze to
szybko idzie w zapomnienie a jak źle to zostaje na długo w pamięci.
Polną wybrałam ze względu na najlepszy
sprzęt do ratowania maleństwa "jakby coś". Mój lekarz prowadzący byl z
Polnej ale nie liczyłam że akurat trafie na jego dyżur... zresztą doktor
przychodzi tylko pod koniec porodu a cały poród jest pod okiem położnej
- i fajnie jest jeśli jest to doświadczona położna.
Mój poród trwał dość krótko a to właśnie
dzięki doświadczonej położnej. Do szpitala dotarłam z rozwarciem które
nie pozwalało odesłać mnie do domu czy innej placówki - zaleca się
jechać do szpitala jak skurcze są co 5 min ale myślę że każdy organizm
jest inny i czasem warto słuchać siebie...
W izbie przyjęć wypełniałam dokumenty -
nie kojarzę tego źle choć musiałam robić przerwy na skurcze, obsługa
była wyrozumiała ale oczywiście nikt się ze mną nie ciećkał.
Kolejna sprawa to czekanie na lekarza -
kobiety rodzące są przyjmowane szybciej niż pozostali pacjenci z
dolegliwościami. Bardzo miło mi było jak młoda pani doktor robiła mi usg
i pomimo że jakiś podstarzały doktor wleciał do gabinetu podczas
naszego badania z tekstem " Marysiu, przyjmij bez badania na oddział te i
te panią ja ją przebadam ale prosze na szybko!" Myślałam że zostane
olana ... młoda lekarka powiedziała "dobrze juz konczę" i o dziwo
badanie dalej trwało i trwało chyba z 10 minut! Nie pozbyła się mnie z
gabinetu bo starszy doktor jej kazał... Podobało mi się to...
Kolejny wywiad był już na porodówce...
znów masa pytań nawet podobnych do tych co były i znów z przerwami na
skurcze ale panie były tak miłe że pomimo bólu można było się uśmiechnąć
:)
Dobrze mieć znajomą położną. Dzięki temu
nie musiałam czekać na wolną salę porodową... rodziłam na sali 02. W
momencie w którym byłam był babyboom i nawet jeden lekarz już się czaił
na "moją" salę 02 ale zdążyłam go ubiec ;) Dobra położna to połowa
sukcesu. Często (choć wiadomo nie zawsze) potrafi tak zadziałać że akcja
porodowa przyspiesza. Tak było w moim przypadku.
Polecam "malinową szkołę rodzenia" z Kórnika.
RUBUS
www.malinowerodzenie.pl
Po porodzie trafiłam na oddział 2.
Atmosfera tu była serdeczna. Młode położne zawsze chętne do pomocy.
Codziennie dostawałyśmy nową koszulę do spania i ciuszki dla maluszków.
Dostawałyśmy też podkłady poporodowe i pieluszki (a jak brakło
wystarczyło podejść do pokoju położnych). Nie było tylko wilgotnych
chusteczek do czyszczenia pupek maluszków. Maluszki były codziennie
oglądane, doglądane i kąpane przez personel medyczny. Można było
poprosić też o wizytę położnej laktacyjnej.
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz